środa, 8 lipca 2015

"mała sprawa" - rozdział 2//SherlockBBC

Trochę johnlockowo i melancholijnie. W następnym rozdziału to się zmieni i będzie więcej działania, niżeli myślenia. :D

__
John nie za bardzo wiedział jak ma zareagować. Wpatrywał się w ten dziwny obraz dłuższą chwilę przy czym miał wrażenie, że dzisiejszy dzień to w rzeczywistości sen. Albo czyiś żart. Mały Sherlock i jeszcze oni! Otrząsł się dopiero z chwilą, w której poczuł jak mała dłoń ściska jego. Spojrzał w dół (W DÓŁ!) na Sherlocka, który przechylił głowę w bok i uważnie obserwował swojego brata. Następnie sięgnął wolną rączką do buzi i przyłożył do dolnej wargi palec wskazujący. Najwyraźniej zastanawiał się nad tym, co właśnie zobaczył. Czyli detektyw też o tym nie wiedział? Nie, nie. Blondyn pokręcił głową. Istnieje możliwość, że odkrył tą tajemnicę - przecież w stanie aktualnym nie pamiętał nawet Johna.
- Mamy gości - burknął Mycroft, odsuwając od siebie policjanta.
Greg dopiero teraz zauważył stojącą w wejściu do salonu dwójkę. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, więc doktor wesoło się uśmiechnął, postanawiając chwilowo zapomnieć o tym, czego był świadkiem.
- O, witaj John. I... chwila, czy to Sherlock? - puścił dłonie Brytyjskiego Rządu, John dopiero teraz zauważył, że ujął je w swoje, po czym uścisnął przyjacielsko rękę byłego wojskowego i kucnął przed małym Holmesem. - Cześć, junior.
- Hej - odparł, delkatnie sie krzywiąc na to określenie. - Co ty zrobiłeś?
- Ale o co pytasz? - spytał, niewinnie się uśmiechając. Brwi inspektora wystrzeliły ku górze, a Sherlock nadymał policzki.
- No to z bratem, co przed chwilą uczyniłeś.
- Pocałowałem go.
- To wiem. Ale czemu? - puścił dłoń Johna i założył ręce na piersi. Wyraźnie domagał się wyjaśnień.
- A czemu nie?
Sherlock najwyraźniej po tej odpowiedzi się poddał. Czyżby jako dziecko nie miał jeszcze tej dociekliwości? Ciężko westchnął, roztrzepał swoje włosy i pewnym krokiem skierował do innego pokoju. Reszta udała się w stronę salonu. W głowie Johna pojawiło się tak wiele pytań na które chciał poznać odpowiedź, że aż nie wiedział od czego zacząć. Zajęli miejsca siedzące i końcowo pierwszy odezwał się Greg:
- Co się stało z Sherlockiem? To raczej mało normalne, że jest tak mały.
- Sprawa z chemikiem. Wstałem rano i taki już był - mruknął John, ciężko wzdychajac. Lestrade zamrugał zaskoczony oczami, kolejny szok w tym domu w ciągu godziny!, otworzył usta, lecz nie zdążył nic na to odpowiedzieć. Wojskowy go uprzedził. - Wy jesteście w związku?
- Blisko dwa lata - inspektor wyszczerzył się szeroko, a Watson mimowolnie jęknał z załamania. I on tego nie zauważył?
- Gratuluję - tylko to słowo wydobyło się z jego ust.
Z głębi domu dobiegł ich krzyk. Mycroft, który do tej pory milczał, ciężko westchnął i bez słowa wyszedł z salonu, zostawiając ich samych.
- Sherlock nie wspominał?
- Nie zdarzyło mu się - przyznał - to on wiedział?
- Sam się domyślił. Wystarzczyło, że dzień po naszym... - zawahał się chwile, ale kiedy John niecierplwie zastukał o ramę fotela, dokończył gładko - pierwszym pocałunku na mnie spojrzał. Do dziś nie wiem jak on to wydedukował.
- Rozumiem, że Sherlock raczej nie mawia ze mną o takich sprawach - zaczął po chwili Watson, ale  w głowie, niczym jego współlokator, odnotował by zabić tego skurwiela jak tylko podrośnie - ale czemu ty mi o tym nie powiedziałeś?
- Wiesz jaki jest Mycroft - stwierdził Greg, przy czym radośnie się zaśmiał. - Tak wyszło.
I w tym momencie ich rozmowa zeszła na inne tematy. John nie miał więcej pytań, a jego przyjaciel marne chęci na dążenie tego tematu. Rozmawiali długo. To o najnowszch sprawach, hitach filmowych, muzyce, polityce. Nawet nie zauważyli, kiedy wybiła 21. Usłyszeli pisk, potem wrzask i śmiech. Do pokoju wbiegł mini Holmes, a za nim wszedł ten większy. Pierwszy trzymał w prawej ręce długi, drewniany kij, w lewej zaś piracką czapkę. Drugi wpatwyał się w braciszka z istnym załamaniem.
- Jestem kapitanem tej łajby! - zawył radośnie Sherlock i nałożył nakrycie. Wszedł na oparcie kanapy, dumnie się wyprostował i skierował patyk do góry. - Płyniemy na wschód! Musimy dotrzeć do eliksiru przed Czarnobrodym!
John wpatrywał się w detektywa oniemiały. Oczy radośnie błyszczały, policzki były rumiane. Wyglądał na niezwykle szczęśliwego, wręcz zakochanego w otaczającej go rzeczywistości. Aż Watson zapragnął się dowiedzieć wszystkiego o małym Sherlocku. Przekonać się co tak odmieniło tego chłopaka, jak to się stało, że relacje tej dwójki tak podupadły, skąd to zainteresowanie morderstawmi. narkotyki... Chciał wiedzieć wszystko. Znać go jak najlepiej.
- Dobrze, kapitanie, będziemy gonić Czarnobrodego jak zjesz kolacje i się wyśpisz - stwierdził gładko starszy Holmes. Detektyw lekko się skrzywił, ale pozwolił wziąć się na ręce. - Wy też powinniście coś zjeść.
Po skończonym posiłku Mycroft wskazał sypialnię dla Johna, a w drugiej udał się położyć Sherlocka. Watson odłożył ubrania, poszedł do jednej z łazienek, aby skorzystać z prysznica. Duże, utrzymane w jasnych odcieniach pomieszczenie robiło wrażenie. Było o wiele większe od toalety na Baker Street. Mężczyzna zaczął się poważnie zastanawiać na jaką cholerę politykowi tyle miejsca. Rozumiał, żyli tutaj we dwójkę. No ale jednak, czy to nie była lekka przesada? Rozebrał się, odkręcił letnią wodę. Odchylił głowę do tyłu, oparł się o ścianę. Pozwolił, aby strumienie sunęły po jego umięśnionym ciele. Zaczął myśleć o Sherlocku. Dzisiaj zrozumiał jak ten wiele dla niego znaczy. Z chwilą, w której delikatnie zazdrościł starszemu Holmesowi tej bliskości z jego towarzyszem, powoli zaczynał rozumieć więcej. Powoli zaczynał się zastanawiać, czy aby napewno Sherlock Holmes jest tylko przyjacielem. Jego wyobraźnia podsunęła mu obraz dorosłego detektywa. Te loki, w które chciał wpleść palce, te usta, które chciał pokryć własnymi, te kości policzkowe, delikatność skóry, którą dotykał zakładając opatrunki... Odkręcił zimną wodę, gdy jego myśli zaczęły zbiegać na niebezpieczne tory. Pokręcił głową.
Tak, ta cała sytuacja uświadomiła mu, że chyba jednak jest gejem. Ale Sherlock wciąż zachowywał się jakby miał 7 lat. Swoje problemy może odstawić na później.
~
- Wstawaj, wstawaj! Zbliżamy się do wyspy świętej Marii! Zbliża się bitwa! - wołał radosny, dziecięcy głos.
John cicho jęknął, już chciał przwrócić się na bok, wyjątkowo spał na plecach, kiedy poczuł ciężar na biodrach i dłonie na torsie. Otworzył pierw prawe oko, potem lewe i spojrzał prosto w błyszczące tęczówki Sherlocka. Jego dziecięca twarz znajdywała się zbyt blisko jego, a wargi wykrzywione były w szczęśliwym uśmieszku. Chłopiec podskoczył nie doczekujac się odpowiedzi, więc w końcu doktor zdołał się odezwać:
- Że gdzie? - zabrzmiało to bardziej jak burknięcie. W tle usłyszał śmiech.
- Rozumiem, że miałeś ciężki dzień, ale już 11 - odezwał się kolejny głos. Ten co chichotał. Greg.
Słysząc podaną godzinę, żołnierz zerwał się do siadu, całkowicie zapominając o siedzącym na nim Holmesie. Chłopiec pisnął zaskoczony i mocno uchwycił się szyi Johna, zeby nie spać z łóżka. Doktor położył się nieco za blisko brzegu, więc ten nagły zryw groził upadkiem.
- Co tak gwałtownie? - jęknął z niezadowoleniem.
Ciepły oddech owiał jego szyję, poczuł gęsią skórkę, przypomniał sobie wczorajszy prysznic. Klną w myślach, pokręcił głową. Brunet przechylił głowę w bok i zmrużył oczy. Lestrade ponownie się zaśmiał.
- Leć do brata, Sherly - polecił - ja go dobudzę.
- Ok.
Mały pirat zeskoczył z łóżka i wybiegł z tymczasowej sypialni Johna. Policjant zasiadł w nogach Watsona ze złośliwym uśmieszkiem malującym się na jego twarzy.
- Chyba coś sobie uswiadomiłeś - stwierdził leniwie, po czym dodał - działaj. Oswojenie braci Holmes to trudne zadanie, ale z pewnością warte swojej ceny.
John zaskoczony zamrugał oczami, ale końcowo się uśmiechnął. No tak. On jednego już oswoił. Bez większego problemu zrozumiał, co siedzi w jego głowie.
- Jeszcze jakaś złota myśl? - wyszczerzył się, na co policjant parsknął śmiechem. Ale po chwili spoważniał.
- Jeśli chodzi o Sherlocka, to zanim spróbujesz zdobyć jego serce, przemyśl czy napewno tego chcesz. Nie bez przyczyny jest samotny - rzucił spokojnie. Już miał wyjść, ale prośba w oczach Johna go zatrzymała. - Nie miał zbyt łatwej przeszłości. Ale kto wie? Może sam się przekonasz, jeśli Sherlock zbyt prędko nie wróci do swoich rozmiarów. A teraz wstawaj, nic więcej ci nie powiem. Zaraz śniadanie.

~-~~

Pzd,
Hao c: