wtorek, 10 marca 2015

"mała sprawa" - rozdział 1//SherlockBBC

Mycroft zawsze był najlepszy. Dostawał oceny celujące, pochłaniał nową wiedzę, był przewodniczącym najlepszych szkolnych placówek. Wygrywał różne konkursy, stawał dumnie na podium, odbierał nawet nagrody naukowe. Perfekcyjny w każdym calu! Dlatego od zawsze zakładano, że aktualny Brytyjski Rząd w jednej osobie, od małego był gburliwym, ponurym, rzadko uśmiechającym się mężczyzną. Stworzony do rzeczy wielkich, pozbawiony typowych, dziecięcych problemów typu "gdzie podziałem mój świetlny miecz?". I chociaż naprawdę nigdy nie szukał patyków imitujących miecze, bo nie zdarzyło mu sie ich zapodziać gdzieś po jakieś wojnie, i faktycznie potrafił spdzić całe dnie nad książką, to jednak uczucia miał. I jego dzieciństwo nie było tak nudne, jak mogłoby się wydawać. Miał przecież młodszego brata.
Sherlock nigdy nie był cichym dzieckiem. Maluch biegał po rezydencji, uciekał przed nianiami, nie lubił jeść i spać. Nie ciekawiły go grzechotki, pisać i czytać nauczył się nienaturalnie szybko i kiedy inne dzieci poznawały podstawowe zasady ortografii, mały Holmes mieszał coś w próbowkach starszego brata. Ten nizutki, chudziutki chłopiec sprawił, że rezydencja stała się żywa. Stał się oczkiem w głowie Mycrofta, jedyną osobą, której starszy syn okazywał uczucia. I chociaż Brytyjski Rząd nigdy by się do tego nie przyznał, to nie wyobrażał sobie życia bez Sherlocka. Lubił, gdy ten przeszkadzał mu w nauce, przychodzł w nocy i się do niego przytulał. Był dumny z dedukcyjnych osiągnięć bruneta, dlatego tak źle mu było odjeżdżać na te nieszczęsne studia. Rok po nich stał się kim, kim jest teraz. 
W tym czasie Sherlock urósł. Tak samo chudy, ale o wiele wyższy. Chłodny, arogancki, pewny siebie dupek. Od tego czasu zaczął mówić to co mysli, przestał przejmować sie uczuciami innych. Swoją inteligencję zaczął wykorzystywać podczas przeróżnych eksperymentów, ewentualnie rozwiązując jakieś sprawy dla Scotland Yardu. I chociaż dla Mycrofta nadal był tym samym, młodszym bratem, o którego trzeba się troszczyć - to tęsknił za czasami, kiedy anorektyczny 7 latek bez wstydu czy zażenowania wtulał sie w braterskie ciepło, bądź prosił o wytłumaczenie jakiegoś tematu z chemii.
Może dlatego nie przejął się tak jak powinien, gdy John wezwał go prędko na Baker Street.
Początkowo starszy Holmes nie wiedział czego ma się spodziewać. Musiałobyć to coś ważnego, skoro Watson zadzwonił do niego. Słyszał przejęcie w głosie byłego wojskowego i niepewność. Do mieszkania dotarł już po 20 minutach od telefonu. Pani Hudson entuzjastycznie wpuściła go do środka, prosząc by jak najszybciej wszedł do mieszkania tamtej dwójki. I już od progu Brytyjski Rząd zrozumiał, co się stało.
Załamany John siedział na swoim fotelu z przerażeniem obserwując skaczącego po tapczanie Sherlocka. Problem w tym, że jego brat znów wyglądał jakby miał 7 lat, jego oczy błyszczały tą dziecinną radością, a na sobie miał jakieś małe ciuszki, które zapewne w szafie trzymała właścicielka mieszkania. Nim Holmes zdołał zadać jakieś pytanie, dziecko spojrzało na niego i prędko wskoczyło mu w ramiona. Mycroft odruchowo podniósł dzieciaka do góry, pozwalajac pocałować się w policzek.
- Mycroft! - zawołał brunet. - Dobrze, że jesteś. Ten pan jest dziwny.
Najwyraźniej, ktoś zmniejszył Sherlocka. Który też zapomniał, kim jest John. W miedzianowłosym obudziły się odrzucone po studiach uczucia. Podrzucił lekko chłopcem, wygodniej układając go sobie na rękach i zajął wolny fotel.
- Czemu jest dziwny? - spytał, patrząc w poważne oczy brata.
- Nie chciał poczytać mi o chemii organicznej, nie pozwolił porobić eksperymentów, mówiąc, że dzieciom tak nie wolno. A jeszcze wcześniej ciągle powtarzał moje imię, pytając "czy to ja"! Czemu miałbym to nie być "ja"? I co ja tu robię?
- Już nie pamiętasz? Przywiozłem cię tutaj, do mojego przyjaciela, właśnie pana Johna. Wspomniałem też, że nie mam czasu, a nie zostawię cię samego - głos go nie zradził, puls nie przyspieszył. Bez problemów okłamał młodszego brata, który tylko wzruszył ramionami. - A teraz leć sprawdzić jakąś reakcję, muszę porozmawiać z moim znajomym.
Chłopiec pokiwał głową i wbiegł do kuchni. W tym czasie doktor nawet nie spuścił z niego wzroku.
- Jak to się stało? - spytał, wskazując na hałasującego w pokoju obok detektywa.
- Wczoraj zakończyliśmy tą sprawę z chemikiem - zaczął, ciężko wzdychając. - Po powrocie Sherlock stwierdził, że jest zmęczony i najzwyczjaniej w świecie poszedł spać. Co prawda, było to dziwne, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Przez ostatnie dwie doby nie poszedł do lóżka. Jak się obudził, był już taki... mały. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to wina dymu z probówki chemika. Sherlock był najbliżej, ale... Czy to jest w ogóle możliwe?
- Istnieje taka receptura - stwierdził Mycroft, ciężko wzdychając. - To mu minie w przeciągu miesiąca. Masz coś przeciwko, żebym zabrał go do siebie?
Sherlock chciał sięgnąć coś z górnej półki, w rezultacie czego wywalił parę garnków i stłukł talerz.
- Nie, nie mam - Watson był zaskoczony, że ten w ogóle pyta się go o zgodę. - Ale mogę jechać z wami? Pani Hudson zajmie się mieszkaniem przez ten czas.
- Możesz, ale cokolwiek tam zobaczysz i usłyszysz, zachowaj dla siebie.
~-~
Watson początkowo nie rozumiał, co wtedy starszy z braci Holmes miał na myśli. Postanowił, więc to zignorować. Spakował torbę, wyjaśnił sytuację pani Hudson, która już upiekła ciasto w sam raz dla 7latka. Mycroft w tym czasie odciągnął brata od chemikali i biorąc go na ręcę, skierował się po schodach na dół. Pożegnali się z właścicielką mieszkania. Limuzyna już stała pod budynkiem.
- Mogę prowadzić? - spytał nagle Sherlock.
- Nie.
- A mogę sprawdzić z jaką prędkością ulatnia się powietrze z opony?
- Nie.
Dzieciak się skrzywił, ale ułożył wygodniej w ramionach brata. Oplótł go w pasie swoimi kościstymi nóżkami, założył mu ręce za szyję i wtulił twarz w jej zagłębienie. Stojący obok Watson musiał przyznać, że wygląda to uroczo. Chociaż teoretycznie nie powinien dostrzegać żadnych plusów zaistniałej sytuacji, to jednak było mu ciepło na sercu, gdy obserwował troskę Rządu. Dom Mycrofta znajdywał się na obrzeżach Londynu. Otoczony wysokimi murami i gęsto zaleśnionym ogrodem, robił wrażenie. Wysoce rozwinięta ochrona budynku, cztery garaże i wyraźnie drogi budynek... To wszsytko przypomniało Johnowi, że wmieszał się nie tylko w braterskie życie braci Holmes, ale i prywatny, rodzinny żywot samego Mycrofta. Zaczął się zastanawiać, czy to aby na pewno był dobry pomysł. Dębowe drzwi wejściowe wprowadzały do jasnego przedpokoju, składającego się z małego stoliczka i wieszka na kurtki. Zapewne, tylko dla gości, bo Mycroft nie zdjął swojego okrycia. Zrobił to dopiero, gdy znaleźli się w korytarzu, od którego odbiegało wejście do salonu i, jak się później okazało, jednej z licznych garderob polityka. Salon robił wrażenie. Duży, ładny, o morelowych ścianach. Przy kominku stały dwa fotele, kawałek dalej nieduży stół z wygodnymi krzesłami. W domu były także dwie łazienki (jedna z jacuzzi!),  sypialnia właściciela i dwie gościnne, jadalnia, gabinet i drugi salon, z domowym kinem. John wolał nie myśleć, ile taka rezydencja kosztuje.
Sherlock podczas podróży usnął, ale kiedy mężczyzna chciał położyć go na kanapie i zdjąć swoją kurtkę, obudził się. Dłuższą chwilę siedział w bezruchu, pocierając piąstkami oczy. Kiedy zaś się obudził, zaczął biegać po całym budynku. Starszy Holmes mruknął coś o szczęściu, jakim jest automatyczny zamek do centrum. Czym było to centrum, John też nie wiedział.
Z jakiegoś pomieszczenia dobiegł huk. Właściciel klnąc pod nosem, skierował się w strone określonego pokoju. Watson spojrzał zza okno. Dostrzegł samochód, wjeżdżający na teren posesji. Zamrugał zaskoczony oczami.
- Mycroft? - zawołał. - Ktoś wjechał na podwórko!
- Już? - zdziwił się, wchodząc na powrót do salonu. Na baranach siedział mu Sherlock, który z fascynacją czochrał włosy starszego brata. - Wrócił wcześniej niż zwykle.
- Kto? - spytał blondyn, nic nie rozumiejąc,
- O tym masz nikomu nie wspominać - zagroził mu palcem, zdejmując z siebie niezadowolenego tym faktem detektywa. John prychnął, gdy nie uzyskał odpowiedzi. Ale już nic nie mówił. Przecież miał się zaraz przekonać.
Miedzianowłosy postawił chłopca na ziemi, wychodząc na korytarz. Już po chwili John zobaczył coś, o czym nawet nigdy by nie pomyślał.
Przez uchylone, salonowe drzwi ujrzał w pomieszczeniu obok Grega Lestrade, całującego Mycrofta Holmesa.

_
cdn!

11 komentarzy:

  1. Takie... urocze. Tajjemnicza i Sherlock to dobre połączenie. Do tego taki długi rozdział, jak na Ciebie! Ostatnie zdanie powaliło mnie na kolana, chociaż spodziewałem się Mystrade. Mały Sherlock-rozrabiaka? Super!
    Czekam na kolejne rozdzały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli uważasz, że dodaję krótkie rozdziały? :c Oj bardzo dobre, mnie też się podoba XD.
      Ciebie łatwo zaskoczyć. :/

      Usuń
  2. "gdzie podziałem mój świetlny miecz?". I chociaż naprawdę nigdy nie szukał patyków imitujących miecze, bo nie zdarzyło mu sie ich zapodziać gdzieś po jakieś wojnie < --- zaczęłam się cichrać jak debil :D
    Wszystkie momenty, w których Sherlock coś rozbroił, spawiły, że się uśmiecham. I ten koniec <33
    czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miecze świetle są supi!! :))
      Cieszę się, że wywołałam uśmiech na Twej twarzyczce.

      Usuń
  3. Jako, iż Sherlocka lubię, to uznałam, że przeczytam. Podobało mi się. W całym rozdziale znalazłam jeden błąd ortograficzny, który rzucił mi się w oczy. A mianowicie 'Oplutł ' pisze się przez ó. Jeszcze chyba coś drobniejszego było, ale nie zapamiętałam. Długość rozdziału była fajna. Lestrade nie mój ship, ale skoro Johnocki też będą to ciesze się. Sherlock rozrabiaka jest uroczy. Swoją drogą przez jego popęd do siedzenia w labolatorium przyszła mi urocza wizja małego Sherlocka, który urzędował tam z Johnem. xDD W każdym razie czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Berieal! <3 Witam, więc w moim sherlockowym świecie.
      Aj, już poprawiam. XD Johnlocki będą, jeden shot już jest gotowy nawet! Nawet tutaj wplotę mały wątek, ale to pod koniec. John nie pasuje na pedofila (musiałam)

      Usuń
    2. Oooo. To oczekuję gibając się niecierpliwie na krzesełku, aż się pojawią! E tam, ja ni patrzyłam na niego przez pryzmat pedofila xDDDDD

      Usuń
  4. ASIA AGHDFS xDD11 marca 2015 15:39

    Właśnie też miałam wspomnieć o tym "oplótł"! XD Poprawiaj, kiciusiu.
    Mały Sherlock. jejuuu. ♥ to takie ka-kawwaaaaiii XDD < --- musiałam.
    Żono moja, serce mojeeee
    niee maa takich jak my dwojee
    nie wiem czemu to tu wplątałam, ale ok.
    Dom Mycrofta - pasuje do Mycrofta <--- inteligentnie
    Mały Sherlock - podoba mi się ten obraz.
    I dokładnie John! Mycroft pyta się Ciebie o zgodę?!
    Zgon na miejscu XDDDD
    Taka mini rozkmina. To jak on zmienił się w małego to spadły z niego ciuchy chyba, skoro miał ubranka od Hudson. Czyli jak się zrobi dorosły, pękną szwy i Holmes będzie nagi? (bo chyba tak to skończysz nie? Starszy mówił przecież!! MIESIĄC XDD) Jeśli tak, to przy kim? Przy Johnie c'nie? I seksy do rana?XDDD
    Dobra, kończe.
    KC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, Aśka :)))
      Anka mnie dzisiaj poprawaiła "NIE KAWAII" ...XDD
      Wiem.
      Wiem.
      Nie mógł zaliczyć zgona, co z Johnlockiem? ;////
      NIE ROZKMINIAJ TYLKO CZEKAJ NA ROZDIAŁY XDDD

      Usuń
  5. Chyba wszystko już powiedzieli, ale chciałam coś zostawić. ;/
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Znalazłam dwa małe błędy w zapisie:
    "Stał się oczkiem w głowie Mycrofta, jedyną osobą, której starszy syn okazywał uczucia." - raczej powinno być starszy brat
    "Rok po nich stał się kim, kim jest teraz." - stał się tym ;)
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń